Rozmowa w SPATiFie...
mam dylemat.
To kwestia, wie pan,...
a on na to:"zmieńmy temat".
Wtedy spytałem: "jak, dlaczego?
No na zdrowie."
A on na to, że już odgadł, co mu powiem.
Eee, panie starszy, pan nawijasz jak narrator,
a ja mam taki , na przerzutniach, pelengator
i jak pan zaczął tak, czy nie tak, pan daruje,
że rzecz ta będzie o kobietach .
Ja pauzuję.
Stropiony nieco tym wywodem
i zgaszony,
z oczu odgadłem, że on też jest zagubiony
i wstąpił we mnie rzut energii -
albo duch -
dobrze jest wiedzieć,
że co najmniej jest nas dwóch.
Bo jeśli problem rozwiązywać -
dajmy na to -
najlepiej w parze,
w biegu zdarzeń , jak Predator.
Hydrze ukręcić co się da -
co każdy wie -
jeśli po męsku się rozwiązać sprawy chce.
Ukręciliśmy, w tym dialogu,
kilka szyjek.
Do głowy poszło, obu osłom -
ledwo żyję,
a problem mój, to mowy zdrój, niezatrzymany:
"Gdzie wczoraj byłeś, że wróciłeś ...rozgadany?"
A w głowie szum, pracuje rum,
wypity wczoraj.
Dlaczego krzyczy i źle mi życzy,
wzór Belfegora?
Ja literat, nieporadny,
niczym gamoń,
lecz mam nadzieję, że ów poeta
ma to samo,
A jeśli nie , to ja mam wiedzę -
to, czy nie to -
żeby prozaik nie chciał skarżyć się poetom.
Dla literata rzecz z kobietą...
prozaiczna,
a dla poetów , w mgle wersetów,
nostalgiczna, idylliczna...
I choć, nie przeczę, że poeta...
wiele umie,
to na kobietach słów esteta
się kompletnie nie rozumie.