EDWARD KOS
I synem wolności
Zrodzonym wśród grobów
Wojennej Przeszłości.
Ojcem moim Jan Kos
Z fabryki traktorów
Awansowany do
Stopnia dyrektora.
Matką moją – Maria
Z domu Łopuchina
Niegdyś pielęgniarka
Obecnie emerytowana.
Mam młodszego brata
Zwano go Rościsław
Lubi się zawsze popisywać
Stale domagał się braw.
Niestety zawieruchy dziejowe
Rozrzuciły nas po świecie
Rostek wyjechał na Zachód
Ja zostałem tutaj.
Zacząłem studiować
Filologię germańską
Zmieniłem nazwisko
Próbując się zgermanizować.
Zostałem więc Edvardem-
- Edvardem Amsellem
Tak mam w dokumentach
Poświadczonych w urzędzie.
Aż przyszedł ten przeklęty
Rok 1968
Byłem wówczas studentem
Czwartego roku germanistyki.
Zaczęły się ruchawki
Chaos na ulicach
Demonstracje stoczniowców
Agresja milicji.
Ja także wyszedłem
Na demonstrację
Brutalnie stłumioną
Przez „tych, co mają rację”.
Niestety, zostałem trafiony
Kulą w obojczyk
Upadłem na ziemię
Straciłem przytomność.
Ocknąłem się w szpitalu,
Bardziej martwy niż żywy
Lewa ręka zwisała bezwładnie
Nie mogłem wcale nią poruszać.
Wezwano mnie na komisariat
Wskazano krzesełko przed jowialnym mężczyzną,
Musiałem podpisać oświadczenie,
Że wszystko co zeznam, jest zgodne z prawdą.
Od tego czasu
Minęło już dziewiętnaście lat
A ja nadal mam problemy z ręką
Do tego zacząłem powłóczyć nogą.
Warszawa, 13 maja 2025
/kontynuacja „Dalszych losów Jana K.”/