Wybór
Niezliczonej ilości
Z każdej strony
Ranią niegdyś wesołą
Teraz smutną duszyczkę
Płacze i błaga
O to by móc umrzeć
Lecz nie może
Podtrzymuje go ciało silne
Choć przeżyło już wiele
Klęka nad przepaścią
Codziennie o tej samej porze
Skoczyć by chciało
Lecz nie może
Głowę wypełniają myśli
Te dobre i te złe
Osłabiony, zmęczony umysł
Też już ma dość
Świat się nie zmieni
Ludzie się nie zmienią
Cierpieć już nie chce
I wyłączyć się by chciał
Lecz nie może
Modlił się on codziennie
Młody, ambitny człowiek
O lepsze jutro
By być szczęśliwy
Ciągle bez zmian
Nadzieję stracił już
Życie swe zakończył
Bóg by tego nie chciał
Lecz takiego wyboru dokonał