stara kobieta pod płotem (z cyklu PoPlonie )
pooraną koleinami bruzd
wspartą na omszałych sztachetach
ledwo co wydłubanych
spod księżoskiej schedy
kijem niczym proporcem wspierałaś wątłe ciało
naoblekałaś ty spluskwiałych sukmanów
co je dawno robaki na siedlisko upodobły
tylko gdzieniegdzie frędzle wełny zwisają swobodnie u pasa
znak że kiedyś miałaś ciepło
dłonie jak śliwki mienią się fioletową poświatą
grubością żył niczym wstęgą
uwypuklając chrząstki
napływając niespiesznie tuż nad nadgarstkami
powykrzywiane palce niegdyś z czułością grzebiące w czuprynie Antka
iskające miękkie pasma
zgrabiały
ta czułość z jaką nawzajem gnietliśta wszy
dając ulgę umęczonemu ciału
rozczulała
bo przeca na dobre i złe
mówiają w starym ciele ogień gore
a tobie na śmierć na posuchę
z marności w marność