Odwyk
Nie piszę wierszy
i to dzień pierwszy
Nie piszę wierszy
dzień drugi (rymu brak)
Nie piszę wierszy dzionek trzeci
(może ten tydzień jakoś zleci?)
To będzie czwarty dzień już jak...
(postawię chociaż mały znak)
Piąty dzień ciągnie się jak guma
ręka mnie świerzbi, głowa duma
długopis kulką do mnie łypie
nie śpię od wczoraj - oko szczypie
makulatura kartki szczerzy
ale nie piszę! (święty Jerzy...)
Jak przetrwać szósty dzień i siódmy?
Co zrobić na ten stan paskudny?
Rytm biega za mną po chodnikach
w lodówce zimne metafory
a porównanie mnie dotyka
spoconym palcem nocnej zmory
Strofy mnie duszą pompatyczne
w stopy łaskoczą te liryczne
Nie mogę!
ginę!
tchu
mi
brak...
Tu urwał - zwalił się na wznak
oczy postawił w znany słup
i milczy - myślałbyś, że trup
Skończył się tydzień
minął drugi
a chłop jak leżał, nagle wstał
gatki otrzepał i zamrugał
poszedł
(podobno zrobił szmal)
Morał stąd prosty drogie dzieci
wytrzymaj tydzień
- reszta zleci
.