Szwaczka Milleta
skupienie
wyraźniejsze nawet od bieli kołnierzyka
i ten wymuszony bezruch
gdy akurat prowadzisz igłę
zgrabnymi ruchami wprawionych rąk
cerujesz
by napełnić brzuch
głód dotkliwszy jest
od braku zbytków
niepotrzebne ci one
tylko praca
spokój i chleb
biednemu wystarczy
miejsce by złożyć głowę
monotonia
ruchów i dni
światło pada ci na ręce
nie ma go w oczach
czerwony sznurek
na którym wiszą nożyczki
jest jak wykrzyknik
w tej pozornej ciszy
tonowanej doborem barw
śledzisz drogę
którą pokonując
nitka łata twój trud
jakby dziury nie było
jakby malarz podłożył dobrą sztukę
i tylko zmęczenie
wydaje się być prawdziwe