Na śmierć Przyjaciela
zupełnie pusta, mniej więcej
na szerokość mojej nadziei
na prawdziwą rozmowę,
czyli taką, w której uwaga
i wspólne trzymanie się wątku
ma rangę podobną, co życie
i śmierć. Odszedłeś, a w naturze
nie zauważyłem żadnej zmiany.
W ogrodzie dalej harcują kosy,
jodła się sypie, a trawa już wcześniej
nie chciała przybrać soczystej barwy.
„Umrzeć chciałbym romantycznie,
najlepiej na leśnej łące” – rzekłeś,
kwitując to swoim dudniącym
śmiechem. Minęły lata.
Nie umarłeś romantycznie.