scheda (5/5)
Każde ludzkie życie to splot przedziwnych zbiegów okoliczności, dokonywanie ciągłych wyborów, małych i tych całkiem ważnych. I o ile ludzie są zawsze narażeni na różne nałogi, to według mnie najniebezpieczniejszym uzależnieniem jest bezwzględna miłość, ślepa miłość - do upadłego. Tak destrukcyjna, że w końcu przemienia się niespodziewanie we własnego kata. A ty zamiast od niej uciekać, wciąż czujesz niewypowiedzianą wdzięczność, że ktoś cię kocha. Boisz się spojrzeć prawdzie w oczy i ucieka bezpieczny moment dla twojej psychiki (i dzieci), by zdjąć z siebie pęta. Wytłumaczyć sobie, że to nie miłość, bo miłość jest dobrem, fascynacją, pożądaniem, zachwytem, dążeniem do bycia blisko siebie!?
Czy ja to miałam? Może dwa lata po ślubie, zanim urodziła się Zosia, a później staczałam się po równi pochyłej w dół, jak śnieżna kula obrastałam cierpieniami i ciągle nie miałam odwagi, by spakować rzeczy dzieci i po prostu odejść… Tkwiłam w przekonaniu, że pomogę Robertowi, że może za którymś razem wybierze rodzinę. Zdałam sobie sprawę z faktu, że na równi byłam uzależniona od jego obecności - co on od alkoholu. I dopiero po jego śmierci potrafię rozliczyć się sama przed sobą. W moim przypadku miłość rodziła tylko cierpienie, co gorsze także dla dzieci.
*
Z Zosi jestem bardzo dumna. Imponuje mi jej ambicja i asertywność. Dostała szkolne stypendium za półrocze, za doskonałe wyniki w nauce, wygrała wojewódzki konkurs plastyczny. Niebawem weźmie udział w ogólnokrajowym. Pragnie dostać się do Liceum Plastycznego w Gdańsku. Jest dosyć towarzyska, widzę, że w końcu otwiera się na ludzi. Ma swoje chimery znamienne dorastaniu, ale można to wytrzymać.
Janek przyciśnięty przeze mnie do ściany zaczął przyzwyczajać się do regularnych lekcji on-line (z mamą w tle) i poprawia jedynki na trójki. Nauka nie jest jego mocną stroną, stąd i niechęć, ale za to bardzo dobrze zna się na budowie komputerów, potrafi opracowywać krótkie programiki komputerowe, nawet wychowawca zapisał go do kółka informatycznego. Grunt, żeby czuł się w czymś dobry. Sporo jeszcze przede mną pracy nad jego wybuchowością i używaniem zamiast argumentów siły wobec Maćka, ale jestem dobrej myśli. On po prostu potrzebuje ciągłego nadzoru a przede wszystkim powtarzania jak mantry, że go kocham i jest dobrym chłopcem. Z czasem przywyknie, a jego bunt się złagodzi.
Maciek, to mądraliński. Potrafi zasypywać mnie lawiną pytań, niektóre przyznam są trudne. Muszę sobie pomagać wiedzą z internetu. Problem stanowi jego nadwaga, teraz lekka, ale ma spory apetyt. Od małego był na wziewnych sterydach z powodu astmy ; niestety teraz zaczynają uzewnętrzniać się skutki uboczne, chociaż astma jakby lekko ustępuje. Pediatra powiedziała mi, że to może być astma wczesnodziecięca, która z czasem zaleczy się, zatem jest szansa na całkowite wyzdrowienie. Marzę o tym, by nie musiał mieć ciągle przy sobie tuby inhalacyjnej, albo inhalatora.
*
Po jednej z rozmów z Teresą o moich relacjach z rodzicami, zaproponowała, by ich również zaprosić na wigilię do nich. Przyznam, że kamień spadł mi z serca, bo czułam się między młotem a kowadłem. Bardzo kocham rodziców, ale też jest między nami pewien rodzaj dystansu, który powiększał się przez ich nie akceptację Roberta. Wiem, że do szczęścia i spokoju są mi bardzo potrzebni, a ja zapewne im. Postawiałam sobie za cel zbliżyć się do nich.
Zebrałam się w sobie i dzwonię do mamy.
- Hallo?...Halo..- Usłyszałam głos mamy.
- Cześć mamo, co u was? Jak z waszym zdrowiem? – zapytałam na wstępie.
- Dobrze, że dzwonisz. Tęskniłam za tobą… - odpowiedziała jak nie ona.
- To mogłaś zadzwonić wcześniej…
- A tam… Nie będę ci przeszkadzać, wiem, że masz sporo na głowie…Powiedz jak sobie radzisz? – zapytała z troską w głosie.
- U nas wszystko w jak najlepszym porządku. Wyobraź sobie, że dostałam pracę w „Niezapominajce”, udało mi się uwolnić od tego marketu… - zaczęłam opowiadać, a czułam się jakby była to bajka – teraz jestem powiedzmy kucharką, specjalistką od pierogów, klusek śląskich, kopytek, cepelinów…
- To świetnie, córcia! Naprawdę bardzo się cieszę, że w końcu zaczęło się u ciebie jakoś układać…- odpowiedziała dumna.
- Mamo, chciałabym was zaprosić na specjalną wigilię w „Niezapominajce”, przyda wam się chociaż raz w życiu pobyć w bardzo dobrej restauracji i odpocząć, jest też kilka pokoi, dostaniecie apartament…- Dumna jak cholera wydukałam.
- Jezus, dziecko co ty opowiadasz? W głowie ci się poprzewracało? – Mama naprawdę przestraszona zapytała. – A skąd ty pieniądze na to będziesz miała? No i COVID???
- Mamo, nic nie zapłacę, moja praca jest zapłatą. Zróbcie mi radość i przyjedźcie, bardzo proszę! To dla mnie ważne, chcę od nowa scalić naszą rodzinę – błagalnie sączyłam.
- Porozmawiam z tatą, ale dobrze, skoro ma być przełom, to niech jest w nowym miejscu…
I tak rozmawiałam z nią jeszcze kilka minut, ale podskórnie czułam, że coś jest u nich nie tak. Podejrzewam, że u któregoś wykryto następną chorobę. Mama zawsze była zamknięta w sobie, ale z taty wycisnę prawdę.
*
Czwartek 24 grudnia 2020 roku – wieczór wigilijny.
Od rana byłam niezwykle podekscytowana. Energia wręcz mnie rozpierała. Czułam się jakbym wróciła do lat dzieciństwa. Mam dzisiaj dzień wolny, a na wieczerzę jesteśmy umówieni na osiemnastą.
Dwa dni wcześniej pięknie opakowałam prezenty dla dzieci, zostawiałam u Teresy w lnianym sporym worku. Nie mają pojęcia, że wreszcie spełnią się po raz pierwszy ich marzenia. A mnie roznosi wewnętrzna duma. Zaczynam rozumieć poczucie pewności rodziców, kiedy są w stanie ofiarować dzieciakom frajdę, oczywiście w granicach rozsądku. Dla mnie najpiękniejszym prezentem będzie obecność rodziców. Od tak dawna żyjemy na odległość. Czuję się w pewnym sensie niepełna, pozbawiona ich codziennych spraw, gdzie murem nie do przebicia okazała się moja miłość, której oprócz mnie nikt z rodziny nie rozumiał.
Właściwie, kiedy jestem szczera sama przed sobą, mnie nie potrzebna cała ta marketingowa oprawka świąt. Wszechobecny blichtr, i sprzedawanie wizji oraz marzeń nie do zdobycia dla przeciętnego człowieka. Wystarczyłoby mi w spokoju siedzieć przy trzeźwym Robercie w otoczeniu dzieci. Żałuję, że ani one, ani ja nie możemy mieć w sercu takiego obrazka, do którego chętnie się wraca, my raczej chcemy koniecznie zapomnieć. Niemniej czuję pustkę, brakuje mi go cholernie. Niby gehenna minęła, ale nie potrafię o nim nie myśleć, żyje jeszcze we mnie, czuję podświadomie jego zapach, śnię o nim i jego samotnych oczach. O dziwo, w snach nie boję się jego siły, złości. Zapadł we mnie początkami znajomości, kiedy jego sylwetka była najcenniejszym obrazem, a miłość eliksirem życia. Miłość chyba nie jest po prostu głupia, bywa tylko nieodwzajemniona. Z czasem szatkuje się na coraz drobniejsze fragmenty rozdzielane burą codziennością, wmówił sobie, że nic nie ma znaczenia i uwierzył w to. Czuł, że jest za słaby, aby wziąć się z nałogiem za bary… Może bał się samego siebie i nawet wstydził, że tak nas zawiódł i siebie?
*
Kupiłam chłopakom granatowe swetry, wyprasowała białe koszule. Zosię też poprosiłam o schludny strój, chociaż i tak wiem, że cała wyjdzie w czerni, tak już ma od dwóch lat. Przejęła się tym wyjściem. Wczoraj na wieczór nawet nawinęła włosy na wałki. Chyba po raz pierwszy od bardzo dawna.
Maciek przygotowuje wiersz, który wydeklamuje Mikołajowi. Słyszę jak co chwilkę powtarza w skupieniu. Tylko Jasiek jak zwykle obojętny. Tyle, że ja wiem, że to jego skorupa ochronna, bo on ma najdelikatniejszy charakter, dlatego często ukrywa się pod maskami.
- Mamo, opowiedz mi jeszcze raz dlaczego w tym roku nie mamy świąt w domu? – Podbiegł do mnie Maciek z wypiekami na twarzy.
- Synek, tyle razy już ci tłumaczyłam…To niespodzianka dla babci i dziadka. Zabierzemy ich w nowe miejsce, zrobimy takie małe czary-mary, by wszyscy byli szczęśliwi… - Głaszcząc go po czuprynie odpowiedziałam.
- I nie będziesz już więcej płakała? Naprawdę? – Maciek znowu swoje.
- Obiecuję, że koniec z płaczem. Poza tym nie mam już powodów do smutku…
- A za tatą już nie tęsknisz? A w ogóle to gdzie będzie tata w te święta? A jak w niebie, jak mówiłaś, to czy będzie nas widział? – Mały dociekał w sobie znamienny sposób.
- Tata będzie z nami zawsze. Nawet teraz jak o nim mówisz, to pewnie tata to słyszy i cieszy się, że jest nam dobrze…Zmykaj umyć zęby, niedługo się zbieramy.
Posłuchał. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi do wyjścia zrobiłam im pierwszą, co prawda maleńką niespodziankę, zamówiłam taksówkę, by czuli się naprawdę wyjątkowo. Zosia rzuciła mi tylko krótki uśmiech ze satysfakcją. Janek i Maciek usiedli przy mnie z tyłu. Zośka musiała być na pierwszym planie. Kilka minut, zatrzymaliśmy się pod bajecznie oświetloną „Niezapominajką”. Na tarasie czekała na nas Teresa z Wiktorem i moi rodzice. Kiedy ich ujrzałam, już miałam łzy w oczach.
Teresa dostojnym krokiem zaprowadziła nas do Sali dla VIP-ów. Oniemieliśmy z wrażenia. Piękny śnieżnobiały obrus, a na nim porcelanowa zastawa. Kieliszki do wody, piękne purpurowe serwety obok każdego nakrycia, fikuśne sztućce. Wysokie szklane świeczniki, sianko na środku stołu, a na nim mnóstwo dań. W rogu ogromna choinka, około dwóch i pół metra, przybrana w białe szklane anioły, a od czubka ścieliły się połyskujące anielskie włosy. Lampki migotały, aż zakręciło mi się w głowie. Przez chwilkę czułam się jak we śnie. Zosia rozpłakała się, od dawna nie widziałam u niej takiej reakcji. Maciek z całych sił ściskał moją rękę. Janek wycierał nos, też wzruszony.
Po chwili rzucili się w objęcia babci i dziadka. Nigdy nie zapomnę tej chwili, nikt i nic nie jest w stanie mi tego odebrać. Takiej odskoczni było nam trzeba. Dla nas to był prawdziwy kosmos. Martwiłam się, że Zosia będzie miała fochy, ale wręcz odwrotnie, zachowywała się jak dobrze wychowana panienka. Nawet Jasiek starał się zrobić na Teresie i Wiktorze dobre wrażenie. Maciek jadł zachłannie i ze smakiem. Postanowiłam, że jak ma być idealnie, to dzisiaj nie będę mu niczego zabraniać.
Rozmowa toczyła się płynnie, jakbyśmy byli jedną rodziną od lat. Mama była zachwycona Teresą. Wymieniały między sobą szczere uprzejmości. Wypatrzyliśmy pierwszą gwiazdkę, Wiktor w tym czasie przebrał się za Mikołaja. To była prawdziwa niespodzianka. Na pierwszy ogień poszedł Jan. Kiedy otworzył prezent ode mnie zaczął skakać z radości! Powtarzając jak w obłędzie:
- Mam pe-eskę, mam, Jezus, mam wymarzony prezent! Mamo, naprawdę, zobacz!
Co w takich chwilach czuje matka, wie tylko druga matka. Oczywiście Teresa dorzuciła do tego trzy gry, które też tanie nie są. Dowiedziała się w co grają jego rówieśnicy, kiedy je rozpakował z łzami w oczach uciekł do łazienki. To go całkowicie zaskoczyło.
Zosia rozpakowała sztalugę i dwa zestawy nowych pasteli. Babcia dokupiła jej komplet dobrych pędzli. Rozpłakała się i ona, no to ja już nie dałam rady dłużej trzymać fasonu i chlipałam pod nosem.
Maciek wymarzył sobie zestaw Lego Creator jakiś łazik kosmiczny. Teresa dokupiła wielką encyklopedię ilustrowaną dla dzieci. Piszczał z radości. Oczywiście i każde z nas dorosłych starało się ukryć ogromne wzruszenie.
Dzieciaki patrzyły na mnie ogromnymi oczami z niedowierzaniem.
- Mamo?! – Zosia nie wiedziała jak sklecić zdanie.
- Wesołych świąt moi kochani! – wypowiedziałam te słowa jak zaklęcie.
*
KONIEC
Ocena wiersza
Treść
Warsztat
Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.
Komentarze
Kolor wiersza: zielony
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
zakończenie znakomite
lubię takie optymistyczne
bardzo wciąga i ciężko się oderwać
trzeba przeczytać do końca
jestem zachwycona
warsztat oczywiście 6 ⭐️
Pozdrawiam Cię z serca!
Tak bardzo potrzebujemy historii z dobrym zakończeniem, które dają nadzieję innym i są przykładem pokonywania trudnych życiowych zdarzeń!
Mocne przytulasy dla Ciebie, Gosiu:))⭐😘❤🌹
Wzruszyłam się bardzo komentarzami.
Przytulam wieczornie, serdeczności przesyłam moce :))
Wzruszyłam się bardzo, bo Twoja opinia jest dla mnie bardzo cenna - wiesz!
Lubię szczęśliwe zakończenia :))
Pozdrowienia!
Pozdrawiam - Gocha.
Pozdrawiam :)
Z natury jestem śmieszką, do tego mam absurdalne poczucie humoru, zatem ciągnie mnie do wesołych ludzi.
Pozdrawiam Cię jeszcze raz bardzo ciepło i przyznam, że bardzo jestem wzruszona odbiorem tej prozy :)
Pozdrawiam serdecznie :)
W życiu Aśki cudem są Święta w miejscowej restauracji, bo wystarczyło trafić na dobrych ludzi.
Kłaniam się i jestem wzruszona również, że jesteś i czytasz.
Pozdrawiam ciepło - Gocha .
Serdeczne:)
A teraz dodatkowo się cieszę, że przebrnąłeś przez 5 części, a nawet mnie nie ganisz za przegadanie :))
Pozdrowienia dla Kochanej Watahy :)
obrazowo i wzruszająco,
a co najważniejsze z happy endem,
to wspaniale odnaleźć w sobie wiarę w siebie,
ludzi, którzy są dla nas jak rodzina, a także
ponownie zbliżyć się do naszych bliskich,
z którymi nie zawsze mamy czas na bycie razem
wspaniałe jest też to, gdy możemy
patrzeć jak spełniają się marzenia naszych dzieci,
patrzeć na ich radość.
Pozdrawiam serdecznie i z dużym
uznaniem nie tylko dla ostatniej części
prozy ale i poprzednich także.
Dobrego dnia życzę, Gosiu :)
Pozdrawiam ciepło - Gocha.
i zaczynam się obawiać, że świat straci Poetkę...
serdeczne Małgosiu :)
Napiszę tak : jestem wdzięczna losowi, że przyprowadził mnie na TW i za to, że mam w Tobie wsparcie.
Pozdrawiam - Jedenastka :)
Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam ciepło - Gocha.
Pozdrawiam ciepło Marku - Gocha i dziękuję za czytanie.
Dobrej niedzieli życzę :)
Pozdrawiam Grażynko - Gocha.
Inne wiersze z tej samej kategorii
Inne wiersze tego autora
Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.
Szanowni Użytkownicy
Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).
W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.
O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.
Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.
Czytaj treść polityki prywatności