piasek w oczach
więc pozwolę sobie tęsknić za kawą z kafejki przy molo.
podawana w papierowych kubeczkach niemal jak za darmo
łagodziła efekty zbyt szybko płynącego czasu. zanim
odkryłem w sobie pokłady niemożności munch zdążył narozrabiać,
a przyjaciel usiłował wbić mi w plecy zabytkową finkę. przedtem stwierdził, że zawsze będę gnał za tym swoim wagonem. następnie raz za razem wydarzyło się wszystko.
nie był to wypadek.
trudno zliczyć, jak często grali nam sambę. ja nieuważnie tańczę, więc na osłodę prawa stopa zawsze wybijała zdrowszy rytm. na każdą skazę w rzeczywistości pomaga napar z niezawodnego rocka lub blues z luizjańskich bagien.
nie patrz proszę na mnie, to zatańczę, by przynajmniej rozgonić deszcz.