dziwy
Dziwne rzeczy znajdujesz po drodze,
a noce nastały długie i wyboiste.
Tuż nad horyzontem śni mi się
słońce i czterolistna koniczynka.
Na wychodne wychylam
szklaneczkę whiskey bez lodu.
1.
Od ciebie owoce,
ode mnie zaś — cokolwiek.
Widziałem same dziwy,
tu wszystko smakuje morskim ogrodem
z odrobiną mango i chilli.
Wychowywałem się z dala od niego:
niebotyczne nogi i owoc - pierwszy zakazany
w pakiecie z burzą hormonów.
Grona gniewu? Zagrałem już
na nerwach, ostatnio na harmoszce:
pokój dla wszystkich, sąsiadom wolność.
Mury za plecami wciąż za wysokie.
2.
Podziwiam przez okno nowy świat
zagubiony w powodzi lotosów.
Bez przypisów, wypełniaczy strony.
Przepaść między okładkami? To moje?
Nie odmawiałem pomocy zimą.
W porze deszczowej też nie —
nawet jeśli pot uchodzi porami z ciała
jak resztki rozsądku.
3.
W nowym domu brak miejsca na podłości.
Dom to dom — nie potrzeba innej nazwy.
Tytułowa strona przystoi nowej książce.
To, co za mną, za tobą, za nami, kładzie się
cieniem pod zmrużonymi oczami,
resztkami po nieprzespanych nocach.
