polonez
Trwałem bez potrzeby
zanurzony po szyję w cudzym chaosie,
gdy powiedziałaś cicho, niemal obojętnie:
To mnie potrzebujesz.
Wypatrzyłem swoje odbicie w zlikwidowanej ksiegarni. Obcy
w tafli wody, która nie odbija już niczego.
Wciągała jak dym nawet tłuste światło poranka. Tuż przed
wyruszeniem w drogę odkryłem diagnozę:
ślepiec. Nieuleczalny.
Facet próbuje być mężczyzną. To trudniejsze, niż brzmi.
Zwłaszcza, w twoich ustach. Kobieta bierze go za rękę,
a wodzi za nos. Chciałby się zatrzymać, by złapać oddech,
ona wskazując drzwi płacze. Tam cisza sypia ze zdradą.
Nawet jeśli odejdziesz, nauczę się drogi na przełaj:
zajazdów, zakrętów, spóźnionych pociągów.
Nie pójdę za tobą, bez pytania o powód i cel.
Ominę szerokim łukiem wypożyczalnie
kulawych komplementów.
