Filozoficzne odkrycia przy goleniu
męczy mnie tak samo,
jak zbyt długie wpatrywanie się
w krwawy zachód słońca,
który trwa i nie chce o sobie
nic powiedzieć, lecz wciąż
domaga się zachwytu.
Piękno, zwłaszcza te
bezinteresowne, jak dolina
wyścielona młodą zielenią,
po pewnym czasie zaczyna uwierać,
bo nie wiadomo, co z nim począć.
Wolę już piękno kobiecego ciała,
które co prawda też przemija,
jak zachód słońca albo zielona dolina,
ale sprawia, że jestem skłonny
uwierzyć w jakiś ład
we Wszechświecie.