W domu Szymona: paralityk
pył, kurz i gliny kawałki.
Liści palmowych szum,
i cień słów, których nie potrzeba.
Na nieboskłonie cisza –
jakby się czas zatrzymał.
Przy ziemi zaś poruszenie,
bo mrówki śpiesznie kryją się przed deszczem,
którego jednak nie widać
na horyzoncie.
Pustelnik zamiata izbę,
a idzie mu to mozolnie.
Trudzi się każdym krokiem,
i każdym burzowym grzmotem,
choć ich wcale nie słychać.
Wzdycha, rozgląda się, myśli...
Po czym łzami ślady znaczy
między piasku ziarnkami
– modlitwy.
Na zewnątrz pojawiają się chmury.
W oddali błyszczą pioruny:
za lasem, i za górą.
Na ulicach nikogo
już nie ma.
Niebo cieniem chroni pustelnika,
a on nadal sprząta
w domu Szymona,
i przez dziurę w suficie
spogląda w Niebiosa
– przez dziurę w suficie
serca