Listopadowe pasaże
Lecz nawet szczęście ma w sobie ziarna pustki
Konanie się wydłuża, a „40 lat minęło jak jeden dzień“
Strach jest dawcą życia Jest go w nim wiele
Przez wieczność czekam na cios łaski
Przez szczelinę wtargnęły zboże, myśli i niebo
Nic rano nie pamiętam
Pamiętam Bogów i ludożerców
Liście Istoty nieumarłe do końca
Rozpadające się wolniej szkielety energetyczne
Proszą o kliszę Proszą o łzę
W świecach
Chciałbym spotkać ducha i nieumarłego
albo umierającego w nieskończoność Boga
„mój ofiarowany popęd podtrzymuje świat"
„moje zmartwychwstanie kiedyś uczyni wszystko nowym"
„moje ciało zawarło wieczny pakt z ziemią rodu"
Krysznę, Attisa, Jezusa, Drakulę i Hipogryfa
pytam
o drogi Logosów, Bogów, aniołów rodu
o arche, typy, archetypy i pełzający chaos
o drzewa Jezusa, Odyna i Zielonego człowieka
i kiedy trzeba ich odpędzać, a kiedy już zamieszkali na dobre w życiu
I jak to słońce listopada czyni zmieszanie w naturze
równoczesność, wieże grozy, czystość brudu
nienaturalność naturalności
koszmar z przestworzy, niewidoczne źródła, ciała umykające spektrum
tron Boga, martwe jaszczurki w żywych włosach
sfera pośrednia światła i mroku
Szlachetna chorobo ile cię trzeba cenić
Ten tylko się dowie kto się wyleczył
Szlakiem tańców św. Wita wraca chore zdrowie, samodzielność
myślicielka natura, wojowniczka natura, matka natura
i listopad - nieznane jej oblicze, hipogryf
i grudzień - cios łaski na listopadzie
Och, to się nadal rusza..
Życie jest nieskończonym umieraniem
