*** (Zimną wiosną...)
siedzieliśmy na plaży,
obok gałęzi w wodorostach,
oddanych łaskawie przez morze.
Wiatr, swoimi przyśpiewkami
przeplatał nasze dobre milczenie.
Nigdy nie byłem tak spokojny,
jak tamtego ranka,
po nocy otulonej szczelnie
naszymi ciałami.
Niektóre przystanie,
choć świecą pustkami,
bywają bardziej przytulne
od hałaśliwych sadyb,
a niektóre noce są jak domy
na samotnych wzgórzach,
o których niesprawiedliwie
nikt nie śpiewa pieśni.