PANI SMUTKU
Wówczas padał ciepły deszcz.
Może Pani mnie widziała?
Ja w pobliżu mokłem też.
Stała Pani w czarnej sukni,
w dłoni z pękiem białych róż.
A te róże, choć na deszczu,
w rękach Pani więdły już.
Było lato- Pani smutna.
Czy dlatego, że ten deszcz?
Może jakaś kłótnia w domu,
albo może inna rzecz?
Jeszcze widzę Pani smutek.
Pomieszane z deszczem łzy.
Patrząc w niebo chmur nie widząc,
Zrozumiałem, że to sny!
Kiedy prawie się zbudziłem,
mignął w oczach ostry nóż,
który na swej rękojeści
wyżłobiony miał pęk róż!
Zniknął z oczu obraz noża.
Zniknął zapach zwiędłych róż.
Niewidzialna ręka Boża
obudziła mnie tuż, tuż!
Często wracam sam myślami,
do tej czarnej Pani Smutku,
która czeka, w strugach deszczu
na spotkanie- aż do skutku.
Patrząc, w koło się rozgląda.
Czasem wącha płatki róż.
Na samotną - choć wygląda,
lepiej jej nie współczuć już.