Świątynia ciała
On taką ukochał za całokształt zgoła
za taką zwykłość że aż do przejedzenia
ona jemu z dumą pochyliła czoła
bo odnalazła w nim nowy sens istnienia.
Ozdobił oazą tę uczuć pustynię
głęboko ukryty skarb tam ujrzał jasno
uczynił to ciało najświętszą świątynią
cicho wszedł do środka potem drzwi zatrzasnął.
Umieścił we wnętrzu polichromie złote
przyodział wszystkich wież dachy w srebrne blachy
a sklepienie cierpień rozłupał kilofem
aby garść miłości wygrzebać spod piachu.
Czy minionych przeżyć miłość guzy spłaci
niech skrupulatnie to wyliczą uczeni
całe życie wszelki sens swoisty traci
gdy brak wsparcia zmienia miłość na niszczenie.
Witold Tylkowski