GRAMATURA WYBORU
złote drobiny słów przemykają palcami
a między nimi cisza jak pustynia nocą
wybory – ciężkie jak poranne mgły
opadają powoli na ramię, które drży
pół kroku w lewo, pół w prawo – bez końca
wszechświat śmieje się cicho
wciągając dym z papierosa z gwiazd
i czekając, aż opadniesz w którąś stronę
ziarenko ryżu staje się kamieniem
kiedy wątpliwość rosą osiada na skórze
a przyszłość przygląda się w lustrze
w tobie oddechy, w tobie pytania
a odpowiedzi są tylko pyłkiem
co raz wzniesie się, raz opadnie
i może nigdy nie przestaniesz ważyć
aż pod stopą poczujesz grunt
lub w powietrzu rozpuścisz się jak sen
i może nigdy nie przestaniesz ważyć
bo tylko wybierając, uczysz się latać
w przestrzenie możliwych dróg