Bezsilność
skrępowała umęczone mięśnie.
Oddech wydaje dławiący
wzrokiem goni zamiary.
Ogrom natłoku próbuje
zwalczyć sił ostatkiem.
Współrzędne organizmu
przeciążenie ogłaszają.
Pot opadł z czoła
łzy cisną się oczami.
Podłogę rozbiłem kolanami
w tumanach kurzu.
Umysł pochwycony
doprowadza do niewoli.
W szponach niebytu
milknę w zapomnieniu.
Stan agonii i obłąkania
dusza również skrwawiona.
Wahanie nad winą
a losem złowieszczym.
Nie znajduje odbicia
twarz raz utracona.
Kawałki potłuczonego lustra
okruchem życia okupione.
