Gdyby można było
Wyznaczyć kreską linie Stop.
Powiedzieć zostańcie tu.
Przyjdę po was w ten czas, kiedy to jedno z szeptów głośno zawoła.
Zostawić to wszystko.
Zatrzymać każdy impuls rozdzierający pierś.
Każde zmartwienie i każdy ból oswoić jak małe zwierzątko.
Scalić to co zabrane zostało nam.
Odzyskać kontrolę nad czasem swoich chwil.
Przestać kochać tak bez pamięci ,a łapać chwile ulotne.
Zdjąć płaszcz chłodu by zrobić miejsce na ciepły szept.
Ogrzać swoje dłonie poranione od wietrznych poranków.
Zamiast grymasu smutku założyć nonszalancki.
Czy przystoi mi mówić tak?
Nigdy nie dopuścić do zapętlenia się dni.
Raniących nas słów.
Nie zamienić w tak.
Może ułożenie rąk niewłaściwy jest?
Gdy głośną solówką wołam o ciebie.
Gdzie jesteś ty co wiarę nam dajesz.
Mówisz czuj, lecz rani mnie to.
Każdą stopę maczam w tym co nazywamy morzem.
A może to nie morze tylko głód?