puch z kołdry
z rozdartej kołdry życia
puch biały
pokrył świat
lekkimi płatkami
zapomnienia
lekko śnieżnie
lekko zwiewnie
jak kostium baletnicy
tańczącej na czubkach palców
okrywa
dzień sobą
przykrywa
noc minioną
uwodzi was
widzów bezimiennych
beznamiętnych
pochłoniętych
sobą
bo nie mną
ze mnie już się sypie
przechodzone życie
wasze kołdry pełne
dla mnie niedostępne
rąbka nie dacie
dla siebie trzymacie
na godziny czarne
gdy życie marne
ktoś rozpruje jak moje
kołdry kolorowe
szukam nici
jeszcze
by połatać
mój świat
póki tego wart
nim ostatni puch
spadnie na bruk