Sadza
Byłem od powietrza lżejszy,
jakbym tu nie mieszkał wcale,
sponad ramion oddech śmierci
skrzydła spinał mi jak żagle.
Aureolę w łóżku matki
słaby, deliryczny demiurg
zgniótł, dziecięce lata skrwawił,
sycząc: „nic nikomu nie mów”.
Kłamali, że będzie dobrze,
na trumnę rzucając ziemię,
zamieszkał we śnie pod oknem,
ten pająk wpatrzony we mnie.
Leciałem, śpiewałem o nas,
mówią, że cuda da wiara,
spaliła mnie w niebie wojna,
na świat pyłem czarnym
spadam.