Drogi Mikołaju
~Lucy Maud Montgomery - Ania z Szumiących Topoli
Nie rozpieszczałeś moich marzeń w dzieciństwie.
Byłeś ubogi.
Jako mała dziewczynka, prosiłam o gadającą lalkę,
dostałam, lecz była niema…
Ale niepowtarzalna,
bo uszyta z gałganków przez Annę.
Rozmawiałam z nią potem o pomarańczach.
Marzyłam o sukience z aksamitu,
w granatowym kolorze,
i kołnierzykiem białym, jak śnieg za oknem…
- Iwona z tego pięknego domu miała taką.
Nie dostałam.
W zamian przyniosłeś Baśnie Polskie…
ze strychu dziadków.
- Za górami, za lasami mieszkała mała dziewczynka… czytała Anna.
A kwiaty lipy zebrane przez nią, suszone w słońcu,
pachniały pomiędzy kartkami najpyszniejszą herbatą.
Później tęsknotą stały się białe figurówki,
znalazłeś takie na kieliszki… ciągle spadały z butów.
Bywało tak, że nie przyszedłeś… śmierć dziadka.
Za to zjawił się, twój dziadek Mróz.
Przyniósł torby pełne słodyczy
i upragnione pomarańcze.
Paczka z jabłkami z sadu za domem.
owiniętych krepiną, pozostałą
z poduszek uszczelniających okna.
I andrutem przekładanym śliwkowym powidłem… od Anny.
Nikt nie potrafił wyczarować takiego smaku.
Dzisiaj, kiedy widzę uśmiechy i radość Franka i Jaśka…
wybaczam twoje zapomnienia.
Wybaczam tęsknoty, i worek niespełnionych marzeń.
Może magicznych, a może zbyt jesiennych?
Proszę tylko o zdrowie i jeszcze o trochę czasu na życie…