Chwila
Nie igrzysk chciała tylko chleba
Umiała cieszyć się sekundą
Falsz nazywała obłudą
Chciała tańczyć na potłuczonym szkle
Więc musiało się skończyć źle
Podróż świetliki rozświetlały
Zemby jej bielą promieniały
Cieszyła się chwilą
Jaby czuła że przeminą
Nie rozumiałem gdy mówiła nie trzeba
Na wspomnienie wzrok się zwiesza
Gdyby moment mógł być wiecznością
Nie byłby sprawą ulotną
Nie byłby tak ważny
Każdy by powielać marzy
W nieskończoność
Wzrastała by tylko złożoność
Lecz jego wyjątkowość
Definiuje zagadkowość
Czy trwać będzie chwile
Czy za moment przeminie
Ile razy to ktoś potem przewinie
Żeby zapamiętać
Umysł spętać
A jeśli jednak będzie chciał zapomnieć
Nie zdoła
Wszystko przypomina chwilę do okoła