Tęsknota
Krzywda patrzy z bliska
Gdzie jest ten optymizm
Którym kiedyś tryskał
Teraz każdy dźwięk
Jak kajdanek szczęk
Odbija się od skał
Pluska raz po raz
Spadająca łza
Dźwięczy kiedy łka
Bez sił by strzelać i burzyć
Nawet mniej by budować
Czeka żeby przyszła
Pozwoliła zwariować
By świat mógł zawirować
By słońce chciało świecić
Nadzieję żeby wzniecić
By poczuć
Nie liczyć
By wznosić
Z nad zniczy
By się nie dać zniszczyć
Ideom co mają oczy zamydlić