Wołanie o miłość
I jest mój
Nie oddam go nikomu
Będę siedział w domu
I marzył pokryjomu
Że może jeszcze da się odbudować
Wszystko to co zdążyłem zmarnować
Resztki nadziei którą zabiłem
Szanse które przegapiłem
I jeśli kiedyś zdarzy się zaczerpnąć z twojego uśmiechu
Obiecuję kochać cię w pośpiechu
By zaznać głębokości twojego oddechu
By się chociaż przytulić
Nawet przez minutę
By pękło serce moje lodem skute
I choć bardzo tego pragnę
Skutki mogą być marne
Są ludzie którzy bardziej od udręki
Boją się bliskości
I krzywdzą wszystkich od ręki
Krzywdzą aż do kości
Bo brak im osobowości
Ja tak właśnie robię
Więc jeśli się jeszcze wahasz
Może lepiej się wycofać nim zmysły postradasz
Ale jeśli się jednak zdecydujesz
To tylko jeśli coś do mnie czujesz
I jesteś gotowa
Znieść to wszystko od nowa
Lekko nie będzie
Gdyż mrok to moje orędzie
Dla Ciebie mógłbym próbować
Rzeczywistość odczarować
Zaznać choć raz prawdziwej miłości którą odrzuciłem przed laty
Bo tak właśnie czynią małolaty
Gdy się boją najbardziej
Że ich ktoś pokocha
I że w ich oku łza z tego powodu za szlocha