* (jest noc...)
jest noc.
w mokrym podkoszulku przemierzam
ulice mieszkania
jak prostytutka, z gołymi do pasa nogami.
w wyciętych majtkach bezwstydnie mijam
tłum gromadzących się wokół mnie
głodnych cieni.
kilka podeszło bardzo blisko i maca mnie po łydkach
czuję pnące się wzwyż języki.
podnoszę dumnie głowę, prostuję plecy
odpalam papierosa
opada mi ramiączko,
obnażając piersi.
materiał prześwituje, więc to i tak nie była
tajemnica.
dekolt wyciągnięty i zużyty jak guma
do żucia,
którą przykleiłam do lodówki
charczącej teraz jak pies z zatkanym nosem
– zwalisty bulterier,
jego gigantyczne mięśnie napięte do białości
zostawiam w tyle.
był mi potrzebny by zaspokoić głód i pragnienie,
odchodzę z lodem grzechoczącym w szklance
kręcąc pośladkami.
staję przy oknie, dwuskrzydłowych drzwiach
balkonu z widokiem na takie same.
obserwuje mnie z boku niebieskie oko dekodera
i szatańskie telewizora
– rubin w czterdziestocalowej paszczy
która nigdy się nie zamyka
dyszy za plecami tak, że mam dreszcz.
ta noc będzie jeszcze trwać
a ja będę prostytutką dopóki się nie skończy
odsłaniam zasłony i zapraszam
kolejnych gości.
meble w pokoju zjeżyły się
gaszę papierosa na czarnej napiętej skórze
wszyscy jesteśmy spoceni
powierzchnie lśnią,
papieros skwierczy.
zrobiło się duszno.