Zdrowienie
myślałam że poprawnie.
Ułożyłam puzzle,
bez instrukcji, sama.
Nie miałam czasu,
jak zwykle gdzieś gnałam.
Nie miałam czasu
na zastanowienie.
Na pierwszy rzut oka, ułożone poprawnie.
Przyglądając się bliżej,
kanty ocierają się o siebie,
gniotą, uciskają w żebra.
I tak przez wiele lat.
Starczy, ułożę jeszcze raz.
O boże co za burdel.
Leżą teraz rozsypane,
łącze pojedyncze fragmenty,
a nad resztą płaczę.
Olaboga,
ale niektóre obdarte,
porysowane, pogniecione.
Czy uda mi się renowacja?
Uczę się
jak je odnowić.
Poleruję, woskuję,
doklejam co odpadło.
O matko, ile roboty!
Czy dam radę?
Czy ktoś mi pomoże?
Mam przy sobie pomocników,
lecz tylko ja wiem,
jaki obraz układamy.
I łączę
kawałek po kawałku,
kawałek po kawałku.....