O polowaniu i jego skutkach - H.H przypadki II
Nie mogę jeść,
nie mogę spać.
Wino smakuje jak brudna woda.
Świat nie ma kolorów,
jedzenie smaków.
Sen nie przynosi wytchnienia,
Kiedy Ciebie nie ma w pobliżu.
Kiedy, ach kiedy znów się spotkamy?
I. N
gdy słońce padło na moją twarz,
ukośnymi, ostrymi jak kłamstwa strugami.
Na zewnątrz słyszałem szum samochodów
i towarzyszące im głosy ludzkie
a nawet gruchanie gołębi,
gniazdujących w szparze
między balkonami.
Ciepło nagrzanych
moim ciałem prześcieradeł
błagało mnie, bym nie wstawał.
Nie mogłem jednak,
ulec tym prośbom,
zmuszony do wyjścia z domu,
w przeciągu dwudziestu minut.
Wstałem, nagi,
a światło niemal przeszyło
moje blade, wychudzone ciało.
Nałożyłem na siebie czarną koszulę,
kamizelkę i spodnie od garnituru.
Zasznurowałem czarne, skórzane buty
i związałem włosy.
Byłem taki stereotypowy.
Gdyby nie to,
że ufano mi,
nigdy nie uchroniłbym się
przed Tępicielami.
Podniosłem wzrok na lustro,
wiszące na ścianie
głównie dla niepoznaki.
Widok pustych ubrań,
jak zwykle uwięził mój wzrok
na dłuższą chwilę.
Spojrzałem na swoją dłoń,
niemal całkowicie białą,
a później na jej brak w odbiciu.
Otrząsnąłem się z zadumy.
Ostatni raz upewniłem się,
że wszystko leży doskonale,
po czym, wspierając się ciężko na lasce,
wyszedłem z mieszkania.
[Wampiry to stworzenia brudne.
Przypominają lisy,
zapełniając swoje nory szczątkami,
po czym przenosząc się do nowego lokum].
Drzwi zamknąłem z szarpnięciem,
żeby się nie zacięły.
Moja sąsiadka wychodziła właśnie,
z uśmiechem i aktówką.
Skinąłem jej głową.
Świat był piękny,
świat był mój.
Na zewnątrz przywitała mnie woń
cynamonu i drożdży
z pobliskiej piekarni.
[Wampiry mają wyostrzone zmysły
w stosunku do ludzi.
Pomaga to im przy polowaniu,
ale także w ucieczce]
Ktoś pozdrowił mnie na ulicy,
odpowiedziałem uśmiechem.
Nagłówki gazet w kiosku,
krzyczały:
,,Panika w domu J.G.
Gospodarz martwy,
goście przerażeni.
Nieznany sprawca
zaatakował z premedytacją,
wezwano Łowców Wampirów,
trwają poszukiwania''.
Zapłaciłem za nią
i skierowałem się,
w stronę mojej uczelni.
- Panie profesorze! -
usłyszałem.
Zbliżała się jedna z moich studentek,
wszystkowiedząca D.O.
W jej oczach zobaczyłem coś dziwnego.
- Słucham? -
przybrałem jowialny uśmiech.
Nie na darmo nazywaną ją
moją ulubienicą.
- Znaleziono... -
zaczęła, ale musiała przerwać,
z powodu zadyszki.
- Znaleziono dowody.
Spiąłem się,
ale nie okazałem tego po sobie.
- Dowody?
Czyżby ktoś potwierdził twoją tezę?
Tę o adaptacji wstecznej?
- Nie -
w jej oczach lśnił lęk.
Dopiero teraz się zorientowałem.
- Cóż więc potwierdzili? -
Złapała mnie za rękę.
To było tak niespodziewane,
że zatrzymałem się,
choć byłem dużo silniejszy
i z łatwością mógłbym się wyrwać.
Jej zimne palce
oplotły mój nadgarstek,
choć nie mogły się na nim zamknąć,
jako, że była znacznie
drobniejsza ode mnie.
- Jest pan wampirem - szepnęła
Miała okrągłe oczy,
pobladła, niemal przypominając mnie.
[Są samotnikami.
Nie mogą żyć w swoim pobliżu,
tak, aby nie doszło do walki.]
Wiatr rozwiał jej włosy.
- Znaleziono... ciała -
kontynuowała,
niemożliwie spokojnym głosem,
sugerującym szok.
- Ciała?
- Pańskie gierki,
prowadzą donikąd
Czekają na pana.
Łowcy i Tępiciele.
Ledwo wymknęłam się,
żeby pana ostrzec.
Niech pan ucieka -
Błysnęła w moja stronę,
czerwienią wampirzego spojrzenia
i odepchnęła mnie.
- Ty też uciekaj - odpowiedziałem.
Uśmiechnęła się,
ostrym, zębatym uśmiechem.
Pożegnaliśmy się skinieniami głów.
Dwóch łowców,
rozchodzących się w pokoju.
H.H
(Z dopiskami S.M, znalazcy dziennika)