Wesele
Wesele
albo
Bajka o utopcu i dziewczynie
Las szeptał wieści górą, rzeka mruczała dołem,
A do wtóru młyn stary skrzypiał swoim kołem.
Las, rzeka, młyn gadały, każde tak jak umie
I skrzypiało skrzypienie w zielonym poszumie,
I skrzypiało skrzypienie w srebrzystym chlupocie,
W malw przypłotnych czerwieni, w słoneczników złocie.
Górą młynarz mełł zboże, a cienistym dołem
W wodorostach utopiec kręcił młyńskim kołem
I poszum szumiał górą, pluskanie pluskało,
A to młyńskie skrzypienie skrzypiało i skrzypiało...
Skrzypiało czasem rzewnie, a czasem wesoło,
Czasem cichło. Utopiec zatrzymywał koło.
I na młyn schodził smutek bez żadnej przyczyny.
Utopiec wypatrywał swojej utopczyny.
Lecz choć niejedna panna w rzece się kąpała,
To utopca za chłopca żadna z nich nie chciała.
Każda chciała gorących uścisków gdzieś w zbożu,
On miał chłodne pieszczoty i wilgotne łoże.
Każda chciała zatonąć w dusznej niepamięci,
On tego dać nie umiał, tylko kołem kręcił...
Tak mijały mu lata puste, niewesołe
I zwariowałby chyba, gdyby nie to koło.
I wracał znów do pracy z rozpacznym uporem
I niosło się skrzypienie rzeką, lasem, borem...
***
Srebrną, gwiaździstą nocą, drogą koło młyna
Szła wśród lasu szeptania spłakana dziewczyna
I nikt nie wie, skąd płacz ten, co jej się zdarzyło,
Dość, że dla niej na ziemi już miejsca nie było.
Najpierw się przywiązała sznurem do kamienia
I wskoczyła wprost w księżyc z szumiącego cienia.
Księżyc się zaraz rozpadł z przerażonym pluskiem
I zostawił na fali srebrniejącą łuskę,
A od młyna, gdzie woda kołem się przelewa
Ktoś sunął do dziewczyny i cicho jej śpiewał:
„Twoje troski, smutki i zmartwienia
Już nie mają żadnego znaczenia.
Bądź szczęśliwa na wieki dziewczyno,
Teraz będziesz panią utopczyną,
Będziesz miała welon zielony
Z wodorostów cudnie trefiony;
Będziesz miała najgładsze korale
Z pstrych kamieni toczone przez fale;
Będziesz miała czepiec, zausznice
Haftowane gwiazdami, księżycem
I zamieszkasz pod tamą na dole
U utopca, przy młyńskim kole.”
***
Kiedy tylko wstał ranek po nocnych zaślubinach
Swe włości oglądała z utopcem dziewczyna.
Leśny poszum im szumiał, szeptał coś wesoło
I skrzypiało skrzypieniem wielkie młyńskie koło.
Woda się przystroiła w świeżą, jasną zieleń,
Gdy utopiec z dziewczyną świętował wesele.
Woda dała im srebro, lecz było im mało,
Więc słońce rzekę pięknie złotem malowało,
Brylantami iskrzyło się w załomach fali...
A w górze ludzie stali, szukali, płakali...
.