APO
Ciągle idę, bo cóż pocznę,
Ciągle walczę o przetrwanie,
By okiełznać zakłamanie,
2 Na tym świecie szarym, burym,
Gdzie i błazen jest ponury,
Gdzie w narodzie brak nadziei,
Iskrę wzniecić chęć mnie dzieli,
3 Świat się stacza nieustannie,
Jak antychryst z nieba spadnie,
Jak rozpali wszystkich winy,
Będzie sądził ludzkie czyny,
4 Świat zapłonie z czarnym dymem,
By w rozpacznym zginąć czynem,
By odkupić wszelkie zbrodnie,
Świat rozpadnie się wraz z ogniem.
5 Jak nastąpi straszna trwoga,
Zaczną modlić się do Boga,
Zaczną kajać się i błagać,
Żeby sąd im wnet oddalać.
6 Czterech jeźdźców zaś przybędzie,
W cztery strony pójdą wszędzie,
W każdą wioskę zapukają,
Kiedyż taki obowiązek mają.
7 Zaczną sądzić ludzkie czyny,
I spisywać wszystkich winy,
I podkreślać te największe,
By osądzić ich raz jeszcze.
8 A gdy skończą swe działania,
Zwrócą się do swego Pana,
Zwrócą się z błagalną prośbą,
Czy nawrócić wszystkich groźbą.
9 Czy zaś swoich mocy użyć,
By tych parchów wnet wykurzyć,
By świat płaczem swym odkupił,
To co do tej pory zrobił.
10 Pan odpowie z przyzwoleniem,
By tych złych powalić tchnieniem,
By tych gorszym głowę skrócić
A najgorszych w proch obrócić,
11 Po przesianiu matki Ziemi,
Z pyłów, parchów i kamieni,
Z pozostałym istot tłumem,
Podzielić należy rozumem.
12 Każdy mądry, sprawiedliwy,
Pozostając przy tym żywy,
Pozostając przy tym dobry,
Zacznie uczyć się na nowo
Jak żyć dalej w tej materii.
By nie ginąć jak niewierni.