pacjent numer sześć
wypływam na morze
nie mając pewności
czy jeszcze do Ciebie
powrócę
stojąc przed lustrem
żeglarzem nie będę
zważywszy, że oko
już niedoskonałe
i dzięki sztuce
nie widzę wszystkiego
co nas otacza
w cudzych dziełach
lepiej osądzać jest
swoje błędy
wtedy prawda
dostojnie odpływa
w niewielkim stopniu
lub wcale
wielka miłość
rodzi się na tym świecie
tylko w jednym punkcie
zapisanym od narodzin
aż do śmierci
żyjąc samotnie
uciekam niechcianej starości
i błądzę myślami
po zakrwawionym parku
w zielonej przestrzeni
słyszę komunikat:
pacjent numer sześć
na zawsze oddalił się
z miejsca wypadku