bez lęku
w nieznane wyruszam rejony
stawiając za krokiem kolejnym krok
miłością co ma przyjść – olśniony
bo takie życia koleje, że w przód
podążamy za serca drgnieniem
w odmęty rzucając się wód
płyniemy z fal dzikich marzeniem
zostawiając złudzenia i żal
w tyle, gdzie nikogo nie ma
a przed – niespełnienie i dal
i opowieść bez słów – niema
lecz ciągnie się za nami wciąż
wstęga rojeń, których oblicze
jak jaki jadowity wąż
albo ostre kły, wilcze
wbijają się, zadając ból
który tak ciężko znieść przychodzi
a ten który kiedyś tak się czuł
innym rytmem życia chodzi
cóż z tego, że tak być ma
gdy rana wciąż nie kwiatem
a nasieniem pożogi, zła
wyrosła nad straconym światem
bo tak właśnie jest
że rana nie krwawi, choć boli
gdy nadziei wątek sczezł
w powołaniu okrutnej niewoli