Majowa burza
Żaden listek nie drgnął na drzewie,
Powietrze nasiąknęło burzą,
Działało na zmysłów omdlenie.
Na krańcu nieba ciemne chmury,
Gęstnieją i kłębią się srogo,
Ciszę objął widok ponury,
Nastrój ukształtował się wrogo.
Z daleka słychać ciche szuranie,
Rozciągane niby gąsienica,
Towarzyszy mu rozbłyskiwanie,
Wskazujące gdzie nieba granica.
Na horyzoncie błysków przybywa,
Bicie piorunów coraz głośniejsze,
Tu jeszcze cisza, lecz jej ubywa,
Chmury się łączą, są już groźniejsze.
Nagle wicher gwałtownie zaszumiał.
Wniósł przed sobą tumany kurzawy,
Niebieskie sklepienie pociemniało,
Zmieniło barwę na kolor szary.
Wtem błysk rozjaśnił mroczną gęstwinę,
Huk ze stu armat mu towarzyszył,
Żyłę złocistą ziemia wchłonęła,
A grom swą siłą ziemię poruszył.
Kaskada błysków świat rozjaśniła,
Seriale gromów jej towarzyszą,
Biją gwałtownie, jeden za drugim,
Uderzeniami ziemię kołyszą.
Nagle deszcz lunął, strugami z cebra,
Gęstwiny kropel lejąc obficie,
W asyście huków, błysków i gromów,
Świat całkiem zmienił swoje oblicze.
Nie trwała długo ta kanonada,
Deszcz też zaniechał swej zawziętości,
Cisza spokojem świat ogarnęła,
Życie wznowione w świecie zagości.
Aura klarowność swą odzyskała,
Tęcza złączyła niebo i ziemię,
Świat szybko wrócił do normalności
Jak to w przyrodzie często się dzieje.