Śmierć Galahada
Wokół leżą ciała pomordowanych rycerzy,
Jako jeden z nielicznych czołgam się tak bezbronny,
Mój puklerz jest wgnieciony, giermek bez życia leży,
Gdy wszędzie naokoło czerwienią się plamy krwi,
Parującej w chłodzie zmierzchu, o kolorze rdzy.
Ból przeszył zranione biodro, padam na kolana,
Unoszę przyłbicę i wznoszę oczy do nieba,
Wargi poruszają się, wzywając łaski Pana,
Chociaż Boga tak naprawdę nie ma;
Mój słodki Jezusie, ku..., jak bolą te rany,
Jelita wychodzą przez dziurę wyciętą w zbroi.
Osuwam się na twarz, obok truchła pana Borsa,
Gorączka wzrasta, pocę się, zaczynam majaczyć,
Z ust leci mi krwawa ślina, bije serce w piersi,
Waląc mi jak młotem... to tylko jedno oznacza...
Już ostatkiem sił przewracam się na plecy, dysząc...
Zaraz dołączę - także ja - do swych towarzyszy!
Warszawa, 19.12.2021