Mój przyjaciel Los
kolegę, kumpla, jak zwał tak zwał.
Był to los, mój "Anioł Stróż"
zapewne z opowieści każdy go znał.
Podałem rękę, jakby od niechcenia,
uśmiechając się pod nosem.
Zerkałem niejako z politowaniem,
zaczepliwym pytając głosem:
Czyżbyś znów wywracał życie,
temu, który z Ciebie szydził?
Czy budujesz własne ego,
na tym, czego inny by się wstydził?
Nie zwracając uwagi odpowiedział:
"Twoją przyszłość znam kolego!
Czy bym tak się mocno cieszył?
Nie byłbym aż taki pewny tego"
Wnet się mu tak w twarz zaśmiałem,
"A więc co przynosisz Panie
Mogę z Tobą igrać śmiało,
takich, to ja zjadam na śniadanie".
Jak historia się skończyła,
to zapewne wszyscy wiedzą,
Ci, co z losem chcą pogrywać,
Nazajutrz biedni na ulicy siedzą.