Ze szronu Pani Lodu
Naszej Pani co zimy chłód wnet przynosi.
Odziana w mrozu zimy suknię najbielszą,
Ta, co we władzy porę roku ma pierwszą.
Furia jej niczym lodowych sopli są łzy,
roztacza w niej chmury szare niby bzy.
Wichury jej przez pustkowia wciąż pełzną,
Przy mocy tej zimy - góry nawet sczezną.
Pocałuje też lodem kwitnący kwiat,
w wiecznym pięknie zatrzyma ten świat.
A gdy lato w głuchej krypcie już zniknie,
W mroźnym objęciu nic nie zakwitnie.
Cały świat w zimy mrozu, lodu, i bieli,
Gdzie już się nic nigdy więcej nie zmieni.
W nocy niekończącej jest wszak zaklęty,
Z jej ręki stworzony - raj nasz prześwięty.
Uświadczcie więc jej zmarzliny wieczystej,
Zrodzonej z miłości do piękna najczystszej.
I nie opłakuj tych których w lodzie zniewoli,
Bo żadne z nich już nie zazna niedoli.
Tak oto polegli w zdania pół słowie,
Lata suwereni jak i generałowie.
I w tym świecie na zawsze bez słońca,
Miejmy nadzieję żyć już bez końca.