Pamiętam pocałunki
Twoich śladów na moich ustach.
Byłeś tu!
Przecież dobrze pamiętam, że tu byłeś.
Pamiętam...
subtelną, słodkawą wilgoć Twojego języka
i ostre krawędzie zębów.
Oczy, które uparcie zamykałam Ci
przy każdym pocałunku.
Byłeś wszędzie!
Językiem namalowałeś mi uśmiech,
który pozostał w kącikach ust do świtu.
Rzęsami trzepotałeś jak motyl,
by tą najdelikatniejszą z pieszczot,
oddać hołd czerwieni mych warg.
Pamiętam...
łzy połyskujące jak brylanty,
spijałeś je z mojej twarzy,
starając się nie uronić ani jednej.
Pamiętam...
Twój cichy jęk, gdy spełniony
patrzyłeś mi w oczy,
usilnie starając się przekonać
do hipnotycznego tańca
na Twoich biodrach.
Zachwycił mnie Twój cień, gibki i śmiały,
biegał nieskrępowany w poświacie księżyca.
Pamiętam...
pocałunki, od których trudno było
nam się uwolnić.
Nadal trwam w zachwycie
nad delikatnością Twych dłoni,
gdy niespiesznie goniłeś za kroplą
bezwstydnego wina,
które nie znało granic.
Układaliśmy do snu kolejne,
spełnione godziny.
Czas się zatrzymał wiele razy...