Śmierć bladooka
Jej małą głowę okalają srebrne loki
Ukrywając świat przed licem porcelanowym
Szemrząc niczym wzburzone fale o zatoki
Oto odziana jest w białą nocną koszulę
Na ramionach spoczywa czarny płaszcz
Który osłania przed zimnem niechcianą bidulę
Chłód przecie do niej zieje z ludzkich paszcz
Boso ona tak przechadza się przez ciernie
Krwawią jej stopy więc drewnianą laską
Wspomaga się w wiecznej drodze misternie
Myśląc kogo obdarować niełaską
Prowadzi ją biały kruk o oczach czerwonych
Przez różne wieki, ścieżki i znoje
Do bytów pocałunkiem śmierci naznaczonych
Be względu na statusów pokroje
Śmierć jest dzieckiem w wianku zwiędłych kwiatów
Co rozsiewają słodką woń gdy się pojawi
Zapach tych stokrotek, fiołków i maków
O rychłej śmierci każdemu istnieniu prawi