***goście...
oddział zamknięty głucho
wszędzie kamery w suficie
faceci w bieli dookoła
próbują leczyć me życie...
zastrzyki codzienna rutyna
dopóki nie znikną wizjery
I wtedy się koszmar zaczyna
gorszy niż piekło na Ziemi...
łatwo zabrać ekrany
wyprosić gości w czerni
trudniej pustkę wypełnić
co drwi ze mnie
szczerząc swe zęby...
***
tam gdzie chodzę co noc
nikogo nie zabieram ze sobą
tam jest mi bardzo dobrze
i nie ma żadnego Boga...
dni zlały się strasznie
tylko noce mam jasne
zasypiam co wieczór czym prędzej
nie chcę budzić się więcej
nie dałem sobie życia
nie mogę więc zrezygnować
w nocy czuję dawno zmarłe szczęście
rano koszmary znów mnie obejmą chętnie
nie jesteś mną a ja tobą
nie masz prawa oceniać
nie ma nikogo we mnie
nie zazdrość mi talentów
bo okupione są łzami i krwią
przestań żyć czyimś życiem
odważ się swoją iść drogą
bo wszystko skończy się wreszcie
i wieczność zgasi me oczy
nie będziesz nigdy mną
I ja nie chcę być Tobą...
***