Wiersz o tym, że zanim się rozwiodę, to się nie ożenię
Zupa z cicha pyka na palniku
Zegar głośno tyka w pokoiku
Kawa z dawna zimna w swym czajniku
Co tak długo Dominiku?
Co tak długo?
Pranie na suszarce rozwieszone
Dywan odkurzony wraz z salonem
Z meblościanki kurze rozgonione
Czekam na mą żonę
Na te wymarzone
Kamień spod prysznica usunięty
Obrus dziś na stole niepomięty
Szafka naprawiona na dwa wkręty
Żono, czekam spięty
Żołnierz nieugięty
Lecz gdy się tak głębiej zastanowię
Gdy rozsądek z cicha mi podpowie
Po co chłopie szukasz se kłopotu?
Z żoną darcie kotów
Nienawidzę kotów
I nie widzę siebie przed ołtarzem
W garze sobie lepiej sam uwarzę
Nikt nie krzyczy gdy czasem w sobotę
Sam się zważę trochę
A miewam ochotę
Może to i bywa w łóżku pusto
Nie ma z kim za rękę w dniu odpustu
Ale za to głowa lekka toteż
Żonę znajdę potem
Będąc starszym chłopem