Istnienie
Okruchy malowanych snów.
Pokłady tłumionych wrażeń,
pośród dni "przed" i "po" i znów.
Błagalnych myśli gonitwa
zakleszczona w losu łapach.
Rechot diabła - bólu sitwa,
złapana w sidła po latach.
Zbyt wiele ważkich obietnic,
mało uczuć choćby miernych.
W "posłuchaniu" mych powiernic,
braki rozgrzeszeń; mizernych.
Rozmowy przy sutym stole,
tematy z solą i pieprzem.
Litość na pragnień cokole,
łapiąca świeże powietrze.
To wszystko finalną postać,
dopiero teraz przybierze.
Gdy zacznie we mnie zakwitać
hardość pod duszy pręgieżem.
Słońce powita nowy dzień,
lecz z trochę innym uśmiechem.
Bo na falach wszystkich istnień,
moje będzie tylko echem.