Kaktusy zakwitają bez deszczu...
- Czy na pewno biegnę w dobrym kierunku? - pytałam tamtą.
Nie znałam tego miasta, ani tamtego, ani poprzedniego. Wciąż szukałam miejsca dla siebie. Kiedy myślałam, że już znalazłam, to okazywało się, że znowu nikogo tam nie było: ani ludzi, ani psów, ani samochodów. Cisza i tylko delikatny plusk ostatnich kropel muskających kałuże przerywał moją głębię. Słyszałam, raz zbliżające się pośpiesznie kroki, a raz oddalające. Decydowałam sama o ich intensywności, czy błyskawicznie przyspieszyć, czy spowolnić. Ciągle jeszcze nie złapałam oddechu. chociaż rzucałam palenie dwa razy. Dopiero za trzecim podejściem się udało.
Zacząć, ciągle zacząć myśleć o sobie, do cholery, czy jestem gotowa?
Uśmiecham się, bo znowu dzwoni telefon...