*** (Od kiedy pamiętam... )
najważniejszym uczuciem,
które nosiłem w sobie,
jak cenne znalezisko
wyjęte z tajnej skrytki,
była niezgoda.
Nie godziłem się
ani na swoje
nieposłuszne ciało,
ani na roje ludzi
tańczących
swój trupi taniec
w rytmie ciszy,
która zostawała po nich,
jak marne dziedzictwo.
Codzienne rytuały
miłości, higieny
i inne tak zwane
ważne sprawy życiowe,
wykonywałem ze znużeniem
czekając na coś,
co miało dopiero
nastąpić.
Nie godziłem się nawet
na piękno dzikiej natury
skrywające krwawą ucztę,
na której istoty silniejsze
pożerają te słabsze
bez opamiętania.
Moja niezgoda
dotyczyła też pogody
oraz niektórych
potraw i napojów
spożywanych głównie
dla towarzystwa.
Żyła we mnie nadzieja,
że jeszcze dzień czy dwa
i obudzę się na wyspie,
na której wszystko
będzie zupełnie inne.