Impresja na koniec podróży
chciałem być lepszy,
zwłaszcza po pobożnych lekturach
lub po zakończeniach
niektórych filmów.
Nie miałem za wiele czasu,
by doskonalić swoją duszę,
byłem zajęty siekaniem czosnku
do aglio e olio,
próbowaniem nowych win,
no i wiersze też
nie powstają przecież
w okamgnieniu.
Ledwie udało mi się
porozmawiać z tobą
z niejakim zrozumieniem,
a zrobiło się późno
i trzeba było się zbierać.
Dyliżans czekał we mgle,
a ja wiedziałem,
że to właśnie ta podróż.
Gdy ruszyliśmy, woźnica
zamiast strzelić z bata,
zanucił kołysankę,
jedyną jaką pamiętam
z lat, kiedy śmierć nie istniała.
Wjechaliśmy w dolinę,
której zabrakło kształtu
i w której nie kwitły krokusy.
Zolbrzymiały cień zaprzęgu
przemykał po nieistniejącej trawie,
a nucona kołysanka
okazała się oczywiście
złudzeniem.
Kiedy już było po wszystkim,
rozejrzałem się po tym miejscu,
które nie mogło być
niczym nadzwyczajnym,
skoro tak wielu
trafiło tu przede mną.