Lata... Te pierwsze
— Joseph Conrad
nie przywróci nikt.
Zabaw leśnych ze smakiem poziomek,
miniony relikt.
Drewnianej balii obok werandy,
dusza uśpiona.
A za domem ukwieconych drzewek,
majestat kona.
Świata ostrożnie poznawanego,
zmysłami malca.
Ptakiem rozśpiewanym ponad głową,
tańczącym walca.
Zadumanego stracha na wróble
w połaciach żyta.
Gwizdu spoconego parowozu,
co wszystkich witał.
Serce pamięta chwile radosne,
znaczone szczęściem.
Dla moich rodziców byłem wtedy,
maleńkim księciem.
Teraz tylko wspomnienia gorące,
stygną wbrew woli.
I nawet gdybym czas mógł zawrócić
- los nie pozwoli.