śnieżynki
odbijają się w oknie
w świetle latarni
przesycone magicznym blaskiem
wirują lekko raz w rytmie walca
czasami gnają pospiesznie
jakby wyczuwały rytm bolera
wielki finał czeka
orkiestra za chmurami
białe drobinki migają
ziarenka ukryte w kalejdoskopie
układają się w biało granatowe esy floresy
każda sunie inną drogą dyrygentem wiatr
nie spływają mocnym strumieniem
widowisko trwa krótko nikną kryształki
kałuże obce delikatnej naturze
potrafią ogarnąć przestrzeń białą połacią
w mrozie udawać futrzak z renifera
szron ożywia brunatne konary
posmutniałe smętną porą roku
szeroki płat poskręcanej tkaniny
opasuje piramidalną koronę świerka
zdobi drzewo jak sari kibić hinduski
gdzieniegdzie przeświecają zielonkawe igły
nagie ciało tancerki przykryte szatą
w pląsach w mocy bóstwa księżyca
panującego nad psychiką
pięcioletnia dziewczynka z fotografii
wspomina pierwszą taneczną zabawę
w tiulowej sukience w stroju śnieżynki
w czapce wyczarowanej z kłaczków waty
jeszcze nie wie że kiedyś wspomni
swój pierwszy bal
bal przebierańców
Bożena Joanna
Luty 2021