odrobina dotyku
słowa szukają wytchnienia
w milczeniu serdecznym
jak spełnienie
wtuleni we wspólne ciepło
czekamy na powrót zmierzchu
w dłoniach trzymamy kubki
gorącej czekolady
którą przecież tak bardzo polubiłeś
sypią się konstelacje
słońce grzecznie ustępuje miejsca
ciemnościom
pijemy ten ożywczy napój
nasze serca nie mogą powstrzymać się
od przypływów szczęścia
śmiejemy się
nasze radosne łzy rozumieją się
bez słów
noc rozpościera u stóp
najpiękniejsze sny
niosące pokrzepienie
po nieoswojonej samotności
zapada bujna noc
otchłanny mrok
głębszy od czerni na dnie tej przepaści
głębszy niż smutek
po utraconych myślach
zręcznymi palcami wplatasz w moje włosy
zebrane sercem polne kwiaty
powierzasz sumieniu chciwą modlitwę
spowija nas poranna mgła
oswajająca gasnące zmysły
przybliża się dostatecznie bym poczuła
posmak najmilszego szeptu
rozbierzmy się do samych pragnień
podajmy sobie płomień
by ogrzał nasze obnażone myśli
dłonie którym wciąż brakuje
odrobiny dotyku