przez otwarte okno
słyszysz łakomy poszum
wędrujących snów
patrzysz
i nie możesz uwierzyć
miłość również może być
bezterminową pamiątką
a czas wstrętny pracoholik
potrafi włamać się przez otwarte okno
lecz wiem
nieukojone echo myśli toczy się
poprzez serca
brnie pod prąd światła
o którym tak trudno zapomnieć
tak ciężko się zrzec
obawiam się
że nie wygrasz ponownie tej gry
że odblask twoich kroków potoczy się
poprzez ciemny korytarz mojej duszy
gdzie był twój Bóg
kiedy wołałeś o haust
świeżego powietrza
gdzie mieszkała twoja wiara
gdy poszukiwałeś łapczywie kamienia
aby rzucić nim
prosto w serce horyzontu
dokarmiasz stale wychudzone żądze
lecz one nie potrafią zasnąć
nie odradza się ból
który mogłabym ci serdecznie zadedykować
w podziękowaniu za namiętność
w naszych żyłach wrze
czarna krew
w bólach rodzi się ballada
ze zbyt nieoczekiwanym zakończeniem
nie szukaj w moim sercu światła
zgasło zanim dopatrzyłeś się czułości
w uśmiechu
nie powierzaj się namiętności
wypaliła się
zanim podsyciłeś ją modlitwą
przyrzeczeniem dostatecznie naiwnym
że Bóg ruszył własną drogą