* (kiedy wyjrzysz przez okno w grudniu...)
kiedy wyjrzysz przez okno w grudniu
i zobaczysz lądujące bociany
w zasięgu twojego wzroku
na wszystkim co się da
ziemi, gałęziach, daszkach altan działkowych
wielkie, silne, gęste
to nic. nawet wtedy kiedy zrozumiesz
że one są zupełnie na miejscu
jak narciarze na stoku
to też nic kiedy wyjrzysz przez okno i
zamiast wron zobaczysz gorące
jak świeżo wylany asfalt
konie
błyszczące czarnymi oczami
zobaczysz że ziemia ucieka na boki
pod ich kopytami
rozpalonymi jak pogrzebacz
to nic gdy twój parapet obrosną
pstrokate tulipany
a z daszków spadzistych zaczną zjeżdżać
bociany w czerwonych i białych
kombinezonach
na nogach zastępujących i nogi i
kijki i sanki i w ogóle wszystko
te co zjadą będą się wspinać z powrotem
nieprzerwany nurt bocianów
wstrętne diabelskie koło
a kiedy na święta zabijesz
delfina
zamiast karpia
to też nic.
jego piękne gładkie ciało
będzie leżało w twojej wannie.
jego smutne ciepłe jeszcze oczy
zapamiętają
rozczarowanie
ze świątecznej aury
i przytulność prosektoryjnych kafli
to nic kiedy twoje papużki faliste
wypiją ci krew z pleców
i zawisną do góry nogami z ramion
nie zwariowałeś. wszystko jest
na miejscu.
taki jest ten świat.